wtorek, 27 września 2016

Pierwszy tydzień w Polsce.

Dawno nie pisałam o naszym wyjeździe do Polski ale jedynym usprawiedliwieniem jest fakt, że nie dawno rozpoczęłam nowy kurs, któremu poświęcam najwięcej czasu. W końcu to nie jest po polsku lecz po angielsku więc jest mi dużo trudniej, ale wróćmy do moich wspomnień z Polski.
Jak wspomniałam w ostatnim poście zaraz po przyjeździe pojechaliśmy w dolnośląskie. Do moich stron rodzinnych. Jakie były moje i mego męża pierwsze wrażenia?
Warszawa nas przywitała chłodnym i pochmurnym dniem, ale nam to nie przeszkadzało ponieważ  od razu ruszyliśmy w dalszą podróż. Po trzyletniej nieobecności zauważyłam, że Polacy dużo ryzykują na drodze oraz nie trzymają się przepisowej prędkości. Na początku mi to trochę przeszkadzało ale później to już się przyzwyczaiłam się do stylu jazdy rodaków. Mój mąż, niestety nie przyzwyczaił się do tego.. 
Według niego  na polskich drogach jest  za mało znaków drogowych informujących o prędkości oraz krzyżówki na drogach słabo oznakowane.. Pomagałam mu ile mogłam żeby mógł się czuć komfortowo .
 


 Na początku naszej podróży w Warszawie mieliśmy trochę przygód.. Pierwsza przygoda to z GPS z który nagle zaniemówił i nie słyszeliśmy instrukcji. Całe szczęście niedaleko była stacja benzynowa gdzie kupiłam karty SIM do telefonu i pojechaliśmy dalej w jakieś dobre miejsce żeby zaparkować  i zadzwonić do firmy z której pożyczyliśmy samochód. Staliśmy na parkingu przez jakiś czas i nagle zauważyłam ze niedaleko nas stanął radiowóz policyjny. Myślałam, że zaraz podejdzie do nas policjant i zacznie się wypytywać się czemu tu stoimy i co robimy... ale później zobaczyłam że ów policjant zatrzymuje jakieś auto i kontroluje nieszczęśnika więc odetchnęliśmy z ulgą. 
Po uruchomieniu GPS postanowiliśmy że już możemy jechać  w dalszą drogę i na szczęście okazało się że nie odjechaliśmy z dobrej trasy zbyt daleko. Jak tylko już ruszyliśmy zobaczyłam z zaskoczeniem że radiowóz jedzie tuż za nami... ale po paru minutach skręcił w przeciwną stronę i wtedy już z ulgą pojechaliśmy dalej do mego rodzinnego domu.. Po drodze mój mąż zapytał mnie  czemu prawie wszystko mijane pola kwitną na żółto co to jest? Zaskoczona jego pytaniem powiedziałam że teraz kwitnie rzepak. Memu mężowi bardzo się podobały te zielono- żółte pola i pełno zieleni dookoła.
Powiedział że czegoś takiego w Australii nie widział zwłaszcza tej intensywnej zieleni. Trochę był zaskoczony też że wszystkie wioski i miasta są tak blisko i nie trzeba jechać dziesiątek kilometrów żeby zobaczyć kolejną miejscowość..



Jadąc autem cieszyłam się że znowu będę mogła nacieszyć pięknymi krajobrazami w mym rodzinnym kraju. Następnego dnia kiedy już nieco odpoczęliśmy to poszłam razem z mężem  pokazywać moje miasteczko w którym żyłam przez większą część mego życia.  Co najbardziej mnie zaskoczyło to że w Polsce kwiaty i rośliny mają bardziej  intensywny zapach  niż w Australii. Nie pamiętam żebym kiedyś tu czuła zapach bzu czy innych kwiatów tak intensywnie jak w Polsce. Przez pierwsze dni  w Polsce upajałam się tym co najbardziej mi tutaj brak: zieleń dookoła taka żywa intensywna, zapachy kwiatów zwłaszcza maciejki, bzu  i tulipanów róż, świeże powietrze, że mogłam chodzić boso po trawie i po polskich strumykach,  cieszyłam się smakiem  polskich wędlin i polskiego chleba,  ciast i potraw takich domowych,  byłam zadowolona że mogę wpaść gdzieś na kawę nie dzwoniąc i nie umawiając się tydzień na przód ... Takie proste, banalne rzeczy ale jak ich zabraknie to dusza tęskni za tym..




W pierwszym tygodniu naszej wizyty skupiliśmy na odwiedzaniu mojej rodziny oraz rodziny mego męża. Moja teściowa też pochodzi z tego samego miasteczka co moja rodzina. Mój maż w czasie pobytu w Polsce odnowił trochę kontaktów rodzinnych ze strony swego ojca ... 
Dla niego wszystko było nowe, inne i ciekawe. W miarę mych możliwości starałam być przewodnikiem nie tylko po rodzinnej miejscowości ale również po Polsce...


środa, 10 sierpnia 2016

Wyjazd do Polski

Z upływem czasu trochę trudno przypomnieć sobie  jak to było przed wyjazdem do Polski.
Pamiętam, że byłam zestresowana wyjazdem nie wiedziałam co zastanę w moim rodzinnym kraju i miejscowości, nie wiedziałam jak się będę czuła w Polsce po ponad 3 letniej nieobecności..
Przed samym wyjazdem wiadomo że musieliśmy się przygotować oraz pokupować upominki dla znajomych i rodziny. I ten stres czy oby nie zapomnieliśmy o kimś ważnym dla nas? Czy wystarczy upominków dla każdego? 
Oboje z mężem wybraliśmy  Emirates i Quantas jako linie lotnicze, którymi dostaliśmy się do Polski.  Wylecieliśmy z Melbourne przez Singapur i Dubaj do Warszawy.  Potem to już wypożyczonym autem pojechaliśmy w Dolnośląskie.
Jak policzyliśmy czas kiedy zamknęli drzwi od naszego  i dojechaliśmy do domu moich rodziców to zajęło nam 39 godzin podróży...

Tym samolotem lecieliśmy z Melbourne do Dubaj

Gdzieś pomiędzy Melbourne a Singapur
 
Przystanek w Singapur
 
Tuz przed startem
Czas spać :)
 
Tuż przed wyjściem z samolotu na lotnisko w Dubaj
 
Lotnisko w Dubaj
 

Już gdzieś w Polsce





 
I taki świat jest piękny!
 
Polska przywitała nas niestety dość chłodną pogodą, ale i tak byliśmy zadowoleni że nasza podróż prawie się się skończyła.. Na koniec czekała nas tylko 6 godzin jazdy z Warszawy w Dolnośląskie...:)

środa, 20 lipca 2016

Boże Narodzenie w... Lipcu


Swój pierwszy post po powrocie do Australii miałam napisać o swej podróży do Polski,  ale zdecydowałam że napiszę o Bożym narodzeniu w Lipcu.
Trochę dziwnie to brzmi ale cześć Australijczyków obchodzi Boże Narodzenie w lipcu.
Poszukałam sobie na Internet informacji dlaczego ludzie tu " świętują" to dziwne święto?
Odpowiedź jest prosta. Dlatego że tradycyjne święta są w grudniu, a to jest sam środek australijskiego lata. Wtedy ludzie przeważnie spędzają ten czas na plaży, lub przy rodzinnym grillu, zaś Boże Narodzenie w lipcu przypada na sam środek tutejszej zimy i wtedy wszyscy mogą jeść obfite jedzenie takie jak pieczenie, i pić ciepłe napoje oraz posiedzieć sobie przy ciepłym kominku ( tak jak w Europie).
Wiadomo, że Święta Bożego Narodzenia w lipcu nie zastąpią tradycyjnych świąt, ale to jest dodatkowa okazja spotkania  w rodzinnym gronie. Nie wszyscy świętują, ale w niektórych sklepach można spotkać witryny  przystrojone tak jak podczas grudniowych świąt.
Nie jest również oficjalnym świętem ale jego popularność wśród Australijczyków stale rośnie.
Nie do końca wiadomo skąd pochodzi to święto i kto je wymyślił ale prawdopodobnie z zachodniej części Blue Mountains w NSW.

 
 




sobota, 23 kwietnia 2016

Melbourne nocą.

Melbourne, tak jak każde duże miasto można odkrywać każdego dnia i na pewno każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego.  Wystarczy tylko wyjść z domu i przejść się ulicami Melbourne.
Przechadzając się po mieście można natknąć na wiele atrakcji oferowanych przez ulicznych artystów którzy w nadziei, że być może któregoś dnia uśmiechnie się do nich szczęście i zostanie odkryty talent i zostaną sławni.
Spacerując wśród zgiełku i hałasu, można słuchać gry na Didgeridoo w wykonaniu miejscowych muzyków, można zobaczyć  mimów  lub obejrzeć  breakdance w wykonaniu młodych chłopców....
Jednak naszym celem wizyty w Melbourne było nagranie zmierzchu w  mieście.
Uważam, jednak że najpiękniejsze miasto jest nocą,kiedy już wszystkie budynki są oświetlone i powoli zamiera ruch na ulicach, ale w dużym mieście to raczej nie możliwe ponieważ życie wciąż tętni swym rytmem....

Graffiti
 

Breakdance- popis młodych wykonawców.
 


Jedna z atrakcji miasta- przejażdżka karetą.
Federation Squere.

 
 MCG-Stadion gdzie rozgrywają się najważniejsze mecze piłki australijskiej i krykieta

 
Widok na miasto z balkonu Hamer hall Arts Center
 



Widok na Yarra
 

Melbourne o zmierzchu

Hamer hall Arts Center
 
 
Rowerowe ryksze

Przed Crown Casino.

 Crown Casino dla wielbicieli gier hazardowych. Przy okazji wygranej można tam również kupić coś fajnego.

Pierwszy raz widziałam namioty pod mostem..

Flinders Street nocą.

 
Czas do domu....
Na koniec video wykonane przez mojego męża.


poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Pożar ... kontralowany


W okresie letnim ale i też jeszcze jesienią, zagrożenie pożarem jest bardzo duże, dlatego też tutejsi strażacy podpalają suche trawy. Dzięki takim działaniom jest mniejsze ryzyko pożaru w parkach.
Czasem, jadąc autem można zobaczyć pracę strażaków.
Zdjęcia zostały zrobione niedaleko od domu w którym mieszkam razem z mężem.