niedziela, 31 marca 2013


Parę dni temu dostałam od znajomej na swoją pocztę taki list"

" No nareszcie wiem, że żyjesz i ze szczęśliwie doleciałaś, bo przyznam, że już zaczynałam się martwic, co się z Tobą dzieje. Przeleciałaś kawał świata i nic nie piszesz, jak tam było po drodze, jak na lotnisku, jak tam w Singapurze podczas przesiadki, jak tam podczas lądowania w Sydney Twoje pierwsze wrażenia... Tyle przeżyć, ze normalnie szok, ja to chyba bardziej przeżywam od Ciebie :)  wiem, że pod tym pancerzem kryje się wrażliwa dusza, podziel się trochę wrażeniami. Przeleciałaś pół świata, a piszesz tak, jakby nic się nie stało, jakbyś poszła na zakupy do Biedronki  Albo pojechała  na targowisko miejskie albo zbierać ziemniaki Napisz coś o Twoich wrażeniach..."
W Sydney jestem już od 9 marca i spełniając prośbę wielu osób opiszę swoją podróż tu na blogu  żeby każdy miał możliwość przeczytania moich wrażeń.
Osobiście nie przeżywałam jakoś tej podróży gdyż wszystkie emocje z nią związane opadły w momencie kiedy dowiedziałam się że przyznano mi wizę była to wielka radość i niedowierzanie ze po wielu wysiłkach dopięłam swego.
Do Sydney leciałam z Wrocławia do Frankfurtu gdzie miałam wykupiony bilet linii Qantas.  Nie czułam żadnego  smutku czy strachu przed lotem lecz było mi trochę  żal mych znajomych którzy bardzo przeżywali mój wyjazd choć sama osobiście nie czułam nic poza nie cierpliwością żeby być już na miejscu.
 Jedynym wartym wydarzeniem który wart jest wspomnienia to jak byłam ostatni raz na spotkaniu w Wollesie  z moją koleżanką Dorotą podczas naszej rozmowy podeszła kelnerka i dała nam po kuflu piwa mówiąc że to piwo stawia nam mężczyzna siedzący parę stolików  dalej..
Było to bardzo dla nas zaskoczeniem gdyż jeszcze żaden obcy nie kupił   nam  czegokolwiek w restauracji a co dziwne to wcale nie podszedł do nas i nie prowokował do rozmowy po skończeniu swego posiłku po prostu wyszedł sobie a my zostałyśmy same...
W czwartek  7  Marca wszyscy moi sąsiedzi mnie przed domem a Tato odwiózł na lotnisko we Wrocławiu. Najbardziej obawiałam się jak sobie poradzę tam na lotnisku w Frankfurcie ponieważ nie znałam tego lotniska  a wiedziałam ze jeden z największych lotnisk w Europie .
                                                                                                                                                                                               Freya93
Znając język niemiecki na lotnisku zapytałam się obsługi jak mam  iść na odpowiedni terminal oraz odprawę paszportową-celną gdzie dotarłam bez żadnych kłopotów.
 Przed startem samolotu poznałam bardzo miłego i przystojnego Niemca który siedział obok mnie i pokazał co i jak się obsługuje przy fotelu gdzie mogłam oglądać filmy słuchać muzyki itd.
Thomas był na tyle miłym towarzyszem podróży że zaopiekował się mną i jak czegoś nie wiedziałam to służył mi swoją pomocą, razem wybieraliśmy menu, oddał mi swoje miejsce przy oknie żebym mogła podziwiać widoki podczas lotu.  W piątek ok 18 byłam już w Singapurze który ma wspaniałe widoki z lotu ptaka...
Po ponad 2 godzinnej przerwie przeszłam ponownie odprawę celną i tą samą linią poleciałam prosto do Sydney.
 Na trasie Singapur- Sydney poznałam uroczą parę Australijczyków z którymi porozmawialam trochę po angielsku na tyle ile pozwoliła mi moja znajomość tegoż języka. Najbardziej obawiałam się odprawy celnej gdyż nasłuchałam się rożnych opowieści na ten temat co się okazało ze mijało się to z prawdą... Na lotnisku czekała na mnie już tam Anią z Babcią u której obecnie mieszkam.. Nie bałam się lotu a nawet nie czułam strachu podczas turbulencji które były na trasie Wrocław- Frankfurt. Dla mnie najwspanialszym przeżyciem który lubię kiedy lecę to start samolotu u ten moment kiedy maszyna wzbija się w górę nad chmury. Patrząc na miasta z góry widzę
tylko maleńkie domki jak  miniaturki. Jeśli jest zachód słońca a pilot ustawi samolot pod odpowiednim kątem to jest cudowne przeżycie patrząc na zapierający w dech piersiach widok. Patrząc na to człowiek czuje się taki mały wobec potęgi przyrody mimo że mamy wysoko rozwiniętą cywilizację..
Odpowiadając na pytanie autorki wyżej wymienionego listu owszem jestem wrażliwa na piękno przyrody i na wiele innych rzeczy ale muszę to ukryć pod pancerzem żeby nikt nie mógł mnie więcej wykorzystać i zranić..
Wielu osobom wydaje się to że jestem odważna ale tak naprawdę nie mam nic do stracenia jedynie co muszę przybrać maskę pewnej siebie odważnej osoby. Chcę tylko ułożyć sobie życie z dala od złych wspomnień i od "starego życia" a im dalej to tym lepiej... ...
Zresztą nie warto rozpisywać o mnie lecz powoli będę zamieszczała tu moje wrażenia  i przygody które tu przeżyję ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz